OBORNIKI. Stolicę powiatu odwiedził wicemarszałek sejmu Jarosław Kalinowski. Przybył na zaproszenie kolegów z PSL, aby porozmawiać o aktualnych problemach a tych w rolnictwie nigdy nie brakuje.
Kalinowski przybył punktualnie, co politykom tej rangi zdarza się nadzwyczaj rzadko i zaczął od słów – miało być miło nam razem z Platformą, ale nadszedł światowy kryzys.
Potem przeszedł do realiów podkreślając, że we własnym gronie można porozmawiać szczerze. To co miał do powiedzenia było merytoryczne i faktycznie brzmiało dość szczerze. Marszałek Kalinowski wyliczał kolejne problemy a tkwiły one właśnie w liczbach. – Na 100 pracujących Polska ma już 60 emerytów, co stawia nas na krawędzi wydolności systemu. Uświadomił zebranym, że to, co odkładają na emerytury inni konsumują i nie ma pewności, że coś jeszcze w tym worku zostanie dla nich. Problemu mundurowych rencistów, których musimy utrzymywać już po 15 latach pracy, zdaje się nie dostrzegać jedynie – jak to nazwał wicemarszałek – zadufana w swej pewności siebie Platforma.
Skrytykował źle przygotowaną przez koalicjanta reformę służby zdrowia i słabe przygotowanie do kryzysu. – Pawlak im mówi co trzeba zrobić, ale go nie słuchają. Po kilku zdaniach krytyki partii rządzącej zapewnił, że PSL nawet nie myśli o zerwaniu koalicji.
Następnie Jarosław Kalinowski przeszedł do – jak się mogło wydawać – sedna sprawy, która go przywiodła do Obornik. Był to problem popularności i słabych ocen. Sondaże skazują PSL na ciągły balans na krawędzi magicznych 5% progu wyborczego. – My robimy dobrze, ale to do społeczeństwa nie dociera. Wyliczył, że PSL popiera tylko 7% ludzi młodych, 8% czynnych zawodowo, 1% osób w przedziale wieku 40 –50 lat i 2% emerytów. Najbardziej go boli jednak, że PSL popiera zaledwie 6% rolników. Ci wolą popierać PO (46%), PiS (8%), LPR (7%)) i nie pociesza go nawet fakt, że żaden rolnik nie popiera lewicy. – Mamy problem, bo taka statystyka w środowisku rolniczym to dramat. Pora się ze stołków podnieść, jakąś kampanię zrobić.
Ostrzegł, że będzie gorzej, bo PO gniecie partnerów z PSL o KRUS i trzeba będzie kiedyś to ruszyć. Wyjaśniał zebranym na sali, że warto je płacić bo rolnicy jeszcze na tym dobrze zarobią. Gromił media, że nie bronią rolników, a wręcz odwrotnie. Jako przykład podał tytuł na okładce jednego z popularnych tygodników brzmiący „sześć milionów darmozjadów”, a odnoszący się do rolników, którzy nie płaca ZUS ani podatków a biorą dopłaty unijne i jeszcze narzekają. Tymczasem podatek liniowy dla wszystkich to pomysł PSL. – Trzeba robić kapitalizm, ale z regulacjami. 19% podatku dla wszystkich, ale z dużym progiem – wyjaśniał swój pogląd na problem podatków.
Potem głos zabrali zebrani działacze partii z koniczynką w herbie. Pan Nowicki narzekał, że zamknięto w Obornikach mleczarnię gdyż nie było dojazdu, choć jego zdaniem jakoś by się dojeżdżało. Kazimierz Zieliński skrytykował telewizję, która audycję rolniczą nadaje w złej porze. Do mediów odniosła się, też Anna Rydzewska. – Jeżeli istniejemy w mediach to tylko negatywnie. Jej zdaniem PSL jest przedstawiany przez ich silnego partnera także negatywnie. Jako samorządowiec skrytykowała brak obrony samorządów przez „górę” z PSL. Na gminy zrzuca się wciąż nowe obciążenia bez znaczącej pomocy w ich finansowaniu. – Przynajmniej pokażcie, że jesteście po naszej stronie.
Marian Paszyk zauważył, że likwidacja dodatku rolniczego dla rencistów rolniczych może być przyczyną słabego poparcia. Waldemar Janka dopytywał o grunty po pegeerach licząc na to, że będą sprzedawane tylko rolnikom i to po niskich cenach.
Wicepremier odpowiadając na pytania i postulaty zebranych znów wrócił do mediów. – Jeżeli coś zaistniało w Sejmie, czy na spotkaniu, a nie było tego w mediach, to tak jakby nie było tego wcale.
My wychodząc naprzeciw jego oczekiwaniom nie tylko opisujemy to spotkanie, ale też zarejestrowaliśmy je elektronicznie i zaprezentujemy na stronie www.tv.oborniki.com.pl.
Sam przyjazd tak ważnego polityka do Obornik był bez wątpienia wydarzeniem. Cenna też była możliwość poznania jego opinii czy zadania mu pytań. Żal miał jedynie starosta Gustaw Wańkowicz (PO), którego na spotkanie oficjalnie nie zaproszono, a który przyznał się później – chciałem tylko uścisnąć łapkę marszałkowi.