OBORNIKI. Stare piłkarskie porzekadło mówi, jak nie możesz wygrać to zremisuj… Mijający tydzień był wyjątkowy dla piłkarzy Sparty Oborniki, bowiem w przeciągu trzech dni drużyna z Obornik rozegrała aż dwa mecze ligowe. Tylko laik może godzić się w przypadku drużyn półamatorskich na rozgrywanie dwóch meczów w przeciągu trzech dni. Widać to było w sobotnim spotkaniu, w którym oborniczanie na wyjeździe zmierzyli się z 1920 Mosina. Podopieczni Mariusza Drewicza szczególnie w pierwszej połowie grali bardzo ospale i bez należytej koncentracji. Gospodarze wykorzystali bardzo dobrze słabszą postawę Sparty, oraz wymuszone roszady w składzie i w 20 min. meczu po akcji z prawej strony i dośrodkowaniu w pole karne pokonali Wosickiego i objęli prowadzenie. W 42 min. było już 2:0 dla Mosiny. Błąd w ustawieniu obrony Sparty wykorzystał napastnik gospodarzy i po dośrodkowaniu z prawej strony uderzył piłkę głową tak dokładnie, że ta wpadła wprost do bramki oborniczan.
Drugie 45 min. sobotniego meczu Sparta zagrała zdecydowanie lepiej. Oborniczanie nie mając nic do stracenia zagrali na trójkę obrońców i wszystko postawili na jedną kartę, aby wywieźć z Mosiny choćby jeden punkt. Taktyka przyjęta przez Mariusza Drewicza sprawdziła się i Sparta w 65 min. zdobyła kontaktową bramkę. Po zagraniu piłki ręką w polu karnym przez obrońcę gospodarzy, sędzia główny podyktował rzut karny. Do piłki podszedł najskuteczniejszy zawodnik Sparty Mikołaj Panowicz i pewnym strzałem pokonał bramkarza z Mosiny. Ostatnie 35 min. to ciągłe ataki Sparty i umiejętna gra obronna gospodarzy, którzy chcieli dowieźć jednobramkową przewagę do końca. Szczęście zespołu z Mosiny trwało do 92 min. Wówczas to bramkę dającą cenny remis zdobył Marcin Radziwołek, który uderzył piłkę z zapola karnego na tyle skutecznie, że wpadła do siatki.
Sparta zremisowała swój drugi w przeciągu trzech dni mecz wyjazdowy i powróciła na pozycję wicelidera. Za tydzień oborniczan czeka kolejny, trzeci już pod rząd wyjazd tym razem do Pniew aby zmierzyć się z miejscowym Sokołem.