ZIEMIA OBORNICKA, CHODZIEŻ. Zakończyły się obchody 100 rocznicy powstania wielkopolskiego, choć zostało po nim jeszcze wiele opowieści o bohaterach, bojach i zwycięstwach. W samych Obornikach powstańczych potyczek nie było. Walki trwały w Poznaniu i trudno powiedzieć jakby się skończyły, gdyby idące z Niemiec wsparcie dotarło do grodu nad Wartą.
Posiłki niemieckie zatrzymali właśnie oborniczanie, którzy wraz z innymi oddziałami ruszyli im naprzeciw w kierunki Wągrowca czy Chodzieży. Epizod walk o Chodzież zapisał się w historii powstania, a odnotowała go Gazeta Obornicka nr 80 z dnia 24 grudnia 1936 r. oraz zapisał Alfred Kucner w opracowaniu: Powstanie Wielkopolskie w Powiecie Obornickim i walki nad Notecią 1918/1919 r. Dzięki opracowaniu tych materiałów przez Krzysztofa Nowackiego, możemy ów epizod przekazać naszym czytelnikom.
Był dzień 8 stycznia 1919 r. Seweryn Skrzetuski, dowódca oddziałów powstańczych z Obornik, dowodził tak zwanym drugim bojem o Chodzież. W walkach tych udział wziął oddział w sile 140 bagnetów, który podzielony został na trzy plutony. Dowodzili nimi: Kazimierz Gerwazik, Wacław Stachowiak i Andrzej Nowicki.
Oborniccy powstańcy posiadali umundurowanie niemieckie z okresu I wojny światowej z biało-czerwonymi opaskami na ramionach.
Oddział obornicki stacjonował wówczas w Budzyniu, skąd wyruszył w stronę Chodzieży o godzinie trzeciej nad ranem. Już godzinę później w Podaninie doszło do starcia z niemieckim patrolem konnym. Bojowcy poradzili sobie z Niemcami, a w Podaninie pozostał mały oddział powstańców z Romanem Lewandowskim na czele, podczas gdy reszta ruszyła poprzez Pietronki w kierunku dworca kolejowego Strzelce. Około godziny 7:00 oddział dotarł do stacji Strzelce. Na stacji pozostał patrol składający się z trzech powstańców, a byli nimi Jakub Dukat, Zbigniew Brodniewicz i Michał Olejniczak.
Ich zadaniem było zabezpieczenie telefonu, tak aby Niemcy nie mieli możliwości wezwania posiłków. Powstańcy słyszeli z oddali coraz głośniejsze strzały dochodzące z dworca w Chodzieży. Kluczem do wschodnich bram Chodzieży był obsadzony wojskami Grenzschutzu majątek Rataje. Dowodzący oddziałem oborniczan Seweryn Skrzetuski podjął decyzję, aby tyralierą ruszyć w kierunku majątku. Po dwóch godzinach ciężkiego boju Rataje zostały zdobyte, jednak oddział stracił trzech powstańców. Byli to: R. Garstka, W. Kasprzak i J. Kempiński. 21 powstańców zostało rannych. Dalsza droga do Chodzieży też nie była łatwa, bowiem oddział obornicki musiał zdobywać w walce dom za domem.
Oddziały niemieckie za wszelką cenę nie chciały dopuścić powstańców do jeziora. Niemcy wsparci 800-900 osobowym oddziałem z Piły zostali zatrzymani dzięki sekcji kulomiotów Manickiego, który wykonując rozkaz Gerwazika usadowił się na prawym boku drogi i salwami ostrzeliwał wroga. Walka była zacięta. Niemcy bili się o każdy metr drogi, a niektórzy z oficerów niemieckich padali dopiero po 6 a nawet 9 trafnych strzałach oddanych przez Polaków. W walkach tych wyróżnili się szczególnie Seweryn Skrzetuski, Gerwazik, Borowiak, Manicki i bracia Andrzej (Anzelm) i Tadeusz Nowiccy. Wielką walecznością wykazał się także nieznany z nazwiska powstaniec z Poznania. Będąc na urlopie w Obornikach, przyłączył się do wyprawy na Chodzież.
W walce pod Ratajami wdarł się samotnie na wiatrak obsadzony przez trzech Niemców. Dwóch z nich zabił, ranny jednak w biodro, nie posiadając żadnej amunicji, ratując się skoczył z wysokości około 8 metrów. Jak opowiadali później oborniczanie, żołnierz ten w okresie I wojny światowej był ranny aż siedem razy, a i skok z 8 metrów też przeżył.
Około godz. 11.00 zdziesiątkowany oddział obornicki dotarł do miasta. Seweryn Skrzetuski ruszył z małym oddziałem w kierunku Rynku. Gerwazik poprowadził resztę oddziału w kierunku dworca. Stamtąd w kierunku powstańców jakieś osoby machały białymi flagami. To zmniejszyło czujność oddziału, który zaczął zbliżać się w kierunku dworca bez zachowania należytej czujności bojowej. W odległości ok 500 metrów od celu powstańcy zostali ostrzelani z ciężkiego karabinu maszynowego, z którego osobiście strzelał niemiecki kapitan Stierkorb. Oddział musiał się więc wycofać w stronę miasta, aby przygotować kolejny, lepiej już zorganizowany atak. Pomocni tutaj okazali się powstańcy z Margonina, którzy w sile 10 ludzi wsparli oddział obornicki.
Niestety grupa Gerwazika ponownie została zatrzymana przez ostrzał z ckm, ale tutaj z pomocą przyszła grupa Seweryna Skrzetuskiego, która obiegła Rynek w mieście i dostała się w okolice dworca. Tam podobnie spotkali ogień z ciężkiego karabinu maszynowego. Dopiero akcja kilku powstańców przyniosła efekt. Andrzej Nowicki, Bartkowiak i Manicki obiegli Rynek i rowami dotarli w okolice dworca od drugiej strony (ówczesnej ulicy Lipowej) i otworzyli krzyżowy ogień. Po kilku minutach kule trafiły kapitana Stierkorba. Niemcy bez dowódcy rzucili się rozpaczliwie do ucieczki w kierunku pociągu oczekującego na odjazd do Piły. Za uciekającymi Niemcami ruszyli oborniczanie, którzy po wejściu na dworzec uwolnili z poczekalni 28 jeńców i uciekinierów z Piły, w tym m.in. sierżanta Rubsteck – Alzatczyka, który walczył w oddziałach powstańczych. Ten, widząc stojący na stacji ciężki karabin maszynowy dobiegł do niego i wspólnie z braćmi Nowickimi zaczął ostrzeliwać stojący pociąg z Niemcami. Ogromna siła ognia skierowana w wagony i lokomotywę zebrała swe żniwo. Nie udało się powstańcom jednak dopaść obsługi lokomotywy i po chwili pociąg ruszył w kierunku Piły.
W wagonach było jednak ok 72 zabitych i ponad 200 rannych. Pociąg bardzo szybko został nazwany trupiarnią, a jadąc w kierunku Piły narobił sporo popłochu w oddziałach niemieckich zmierzających do Chodzieży. Widząc jadącą po torach „krwawą trupiarnię”, oddziały te wystraszyły się i zawróciły do Piły. Po zdobyciu Chodzieży oddział obornicki przejął kontrolę nad miastem. Zastąpiony przez oddział wągrowiecki udał się na zasłużony po ciężkich bojach odpoczynek, przygotowany powstańcom w Margoninie. W walce tej zginęło ok 140 żołnierzy niemieckich, 24 powstańców polskich, 62 powstańców zostało rannych. Walki o Chodzież nie przeżyło czterech oborniczan. Byli to: Roman Garstka, Wawrzyniec Kasprzak, Michał Dusterhoft i Józef Kempiński. Poległych powstańców żegnało 6 tys. mieszkańców miasta, gminy i powiatu. Kondukt pogrzebowy prowadził ksiądz Jaraczewski w asyście całego obornickiego duchowieństwa, a salwę honorową oddał odział powstańczy.