GMINA OBORNIKI. Mieszkańcy miejscowości skanalizowanych mogą liczyć na dopłaty do kosztów wywozu ścieków. Gmina dokłada im do każdego kubika ścieków około 2,30 zł. Pozostali mieszkańcy korzystają z przydomowych oczyszczalni i szamb. Wywóz tych nieczystości kosztuje znacznie więcej niż zrzut ścieków do kanalizacji. Ponadto gmina nic do ścieków wywożonych nie dopłaca, więc mieszkańcy czują się pokrzywdzeni.
Tu uspakajamy czytelników, że owa niesprawiedliwość aż tak bardzo nie boli, bo obywateli dbających o legalny wywóz ścieków ze swych posesji jest zaledwie garstka. By być jeszcze bardziej dokładnymi, zacytujemy prezesa PWiK, którego służby wnikliwie sprawdzają w systemie ów wywóz, że: Ścieki do oczyszczalni przywozi jedynie 5% mieszkańców. Pozostałe 95% nie potrafi się z nich rozliczyć.
Gdzie ląduje 95% ścieków we wsiach bez kanalizacji? Aby odpowiedzieć wystarczy przejść wieczorem obok rowów, zagajników czy zarośli. Według prezesa Tomasza Augustyna: Tylko w Maniewie ponad 200 mieszkańców nie może udowodnić legalnego wywozu. Gdyby Maniewo oddawało więcej niż obecne 10% ścieków, to mielibyśmy zarobek i zainwestowali go w Maniewo.
Radny Andrzej Walkowski z Maniewa tłumaczy: Nie wywożą, bo drogo. Paweł Gramsch z Chludowa wywozi za ok 20 złotych, Cieślak za 23 złote, SKR bierze około 28 zł, a nasze PGKiM aż 35,68 złote brutto. Zostaliśmy pokrzywdzeni, a nawet oszukani.
Renata Małyszek wyliczyła, że: Ci bez kanalizacji płacą trzy razy drożej od tych z kanalizacją. Tu trzeba pamiętać, że chodzi o te 5% wywożących legalnie.
Prezes PGKiM Sławomir Haraj, czując się wywołanym do odpowiedzi, wyjaśnia: Nasz koszt wywozu jest porównywalny z Czarnkowem i Wronkami. Jesteśmy przedsiębiorstwem i mamy koszty zakładowe, a te generują cenę. Cena może i jest wysoka, a zysk tylko 6%. Ponadto co mamy wywozić, skoro nikt tego nie chce. Z Gołębowa odbieramy ścieki z dwóch szamb, co inni robią ze ściekami, nie chcę mówić, by na nikogo nie rzucać podejrzeń.
Sołtys Maniewa, Krzysztof Frąckowiak twierdzi, że od kiedy pamięta jest problem kanalizacji. Zastanawia się, czy gminę stać na pełne dofinansowanie wszystkim wywozu ścieków. Dotacja do gospodarstwa domowego w miejscowościach z kanalizacja wynosi od 2 do 5 złotych. Dla budżetu gminy to wiele, a dla mieszkańca wsi to tyle co nic.
Radny Marek Lemański oświadczył: Jestem przeciwny rozdawnictwu pieniędzy. Ewentualne dotacje, to dotowanie do deszczu płynącego do szamb. Decyzja takiego dotowania byłaby najgłupszą decyzją rady jaką zapamiętam.
Tomasz Augustyn tłumaczył: Woda dostarczana do gospodarstw jest dokładnie liczona, więc ile pobrano wody, tyle powinno się oddać ścieków. Tymczasem tak nie jest, bo 205 tys metrów sześciennych nieczystości płynnych gdzieś znika. Są gromadzone w zbiornikach bezodpływowych, z których tajemniczo „wyciekają”. W Maniewie mieszkańcy zużywają w gospodarstwach domowych, bo wodę dla zwierząt liczymy osobno, 16 tys. metrów wody. Z tego odprowadzają 1135 metrów sześciennych ścieków, a prawie 15 tysięcy metrów trafia do lasu, na pola i do wód podskórnych. To kompletna porażka systemu.
Kolejna porażka to Uścikowo, gdzie powstało ponad 100 oczyszczalni ścieków, a dziś rowy odprowadzające zarosły, ścieki spływają bez żadnej kontroli.
Mieszkańcy wsi Wypalanki chcieli mieć wodę. Powstała więc tam stacja kontenerowa. – Wiemy ile wody pobierają. Zamiast 2000 metrów sześciennych ścieków odebrano z Wypalanek tylko jedną jedyną beczkę ścieków. To już nawet nie porażka, to tragedia. Z Górki nie wywozi prawie nikt, z Popówka także nikt i można by takie przykłady mnożyć. Ponad 90% ścieków trafia nie wiadomo gdzie. Nieczystości wędrują prosto w środowisko, a spółka PWiK traci na tym co roku około 2 mln złotych – stwierdził Augustyn.
Najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby skanalizowanie całej gminy. Obecnie jest skanalizowane „tylko” 80% jej powierzchni, co i tak czyni gminę Oborniki jedną z najlepiej skanalizowanych gmin w Wielkopolsce.
Zdaniem Augustyna: Kanalizowanie pozostałych 20% gminy jest bardzo trudne, bo bez dopłat z zewnątrz przekracza finansowe możliwości spółki i gminy. Udało się pozyskać 4 mln złotych i 84% dopłaty na kanalizację wsi Świerkówki. Przyznano nam 2 mln na Lulin. Potem Pacholewo zmiesiło nam się też we wskaźnikach WFOŚ i Gospodarki Wodnej, więc była dotacja. Złożyliśmy wniosek na Popówko i ten wniosek jest idealny w nowym programie. Będzie pożyczka umarzalna do 30%. Maniewo miało zbyt małe zagęszczenie gospodarstw na kilometr kolektora. Koszt kanalizacji Maniewa, to dziś 7-8 mln, a dochodzą utwardzone drogi, co dodatkowo podnosi nam koszt. Liczę na granty dla małych miejscowości ze środkami umarzalnymi. Jak będą, to Maniewo będzie pierwsze na liście.
Osobnym problemem jest przesył ścieków. Gdyby Maniewo skanalizować, to nie byłoby gdzie sieci podłączyć. Tomasz Augustyn wyjaśniał: Obecnie trwa likwidacja oczyszczalni w Objezierzu. Nie trafi tak już ani litr więcej, więc Maniewo nie może być podłączone do Świerkówek. Nawet dowozić tam nie można, tym bardziej, że ścieki są coraz bardziej chemiczne. Tam woda spływa do Samicy, więc ani litra więcej. Nowy rurociąg dotarł do drogi szamotulskiej, mamy dwa przeciski pod Wartą. Brakuje paru kilometrów przez pola, by przepchać ścieki do oczyszczalni w Obornikach. Czekamy na środki rządowe, ze wsparciem tej inwestycji.
Innym rozwiązaniem byłyby solidne oczyszczalnie przydomowe. Był już nawet projekt na budowę w gminie 150 takich oczyszczalni. Jako pierwsze na liście było Maniewo, ale badanie gruntu takie oczyszczalnie wykluczyło. Wybrano więc Bąblin i Bąblinek, ale tylko sześć gospodarstw z tych wsi wykazało nimi zainteresowanie.
Anna Łukaszewicz, odpowiedzialna w gminie za środowisko, przypomniała, że: Gmina dotuje od dziewięciu lat do każdej oczyszczalni do 2800 zł. Trzeba jednak na taką budowlę uzyskać pozwolenie. Tam, gdzie kanalizacja, takiej zgody nie będzie ani dotacji też. Już jest kolejka na przyszły rok na oczyszczalnie.
Tomasz Augustyn jednak ostrzega: Przydomowe oczyszczalnie za kilka tysięcy złotych mają słabe parametry techniczne. Te lepsze zaczynają się do kilkunastu tysięcy. Posiadaczy oczyszczalni nikt na razie nie rozlicza z efektów oczyszczania, ale to może się szybko może zmienić.
Pozostaje wywóz szamb do oczyszczalni ścieków beczkami asenizacyjnymi. PWiK nie ma koncesji na przewóz ścieków. Mają 30-letni samochód i nie mogą nim odbierać zawartości szamb.
Sołtys Ocieszyna Błażej Pacholski wyliczył, że: Można zarobić na nowy samochód na wywozie z szamb. Prezes Augustyn ostudził jego zapał: Skoro wywozu nie chcą, to co mamy wywozić?
Ostatecznie powstał pomysł przybliżenia punktów zlewnych do nieskanalizowanych wsi, aby koszt wywozu nieczystości był możliwie najniższy. Tomasz Augustyn policzył, że wybudowanie takiego punktu zlewnego będzie kosztować ok 120 tysięcy złotych. Do rozwiązania problemu trzeba wybudować takie cztery zlewnie.
Koszt przedsięwzięcia mogłyby pokryć środki przeznaczane dotąd na dopłaty do ścieków zrzędzących do kanalizacji. Ścieki podrożałyby tym sposobem o około 24 złote średnio na czteroosobową rodzinę, ale zapanowałaby powszechna sprawiedliwość, bo teoretycznie obniżyłby się koszt wywozu ścieków z szamb.
Zaznaczamy, że „teoretycznie”, bo skoro dziadowie i ojcowie wylewali ścieki do rowu, to dlaczego synowie mieliby tego nie robić choćby i wywóz staniał? Podobnego zdania jest radny Henryk Brodniewicz: Pomysł jest dobry, ale może się rozbić o mentalność ludzi.