OBORNIKI. Krystyna, Irena, Iwona, dwie Anie, Bernadeta i Angelika – głos tych pań słyszeliśmy po drugiej stronie słuchawki dzwoniąc pod numer alarmowy 999. Dyspozytorki pogotowia ratunkowego nie zawsze miały łatwą pracę. Pracowały 12 godzin na dobę i odbierały do 50 telefonów dziennie.
– W przeszłości zdarzało się wiele głuchych telefonów lub połączeń od „dowcipnisiów” Nie było komórek, dzwonili z budek telefonicznych. My jednak widzieliśmy numer i mogłyśmy oddzwonić. Po jednym zdaniu – “widzimy cię” – odechciewało się żartów – opowiadała pani Ania. Dzisiaj takich telefonów jest mniej.
Dyspozytorki są pierwszymi osobami, które mają kontakt z poszkodowanymi. Odbierają często telefony od osób, które mają problem z artykulacją, czy to przez szok czy przez alkohol. To one decydują, czy trzeba wysłać karetkę, czy sprawa jest błaha i wystarczy krótka wizyta u lekarza rodzinnego. Ich pomyłka może kosztować czyjeś życie. – Dyspozytor myli się tylko raz jak saper – żartują często panie.
Od lipca dyspozytornia pogotowia, która od lat mieściła się w komendzie straży pożarnej w Obornikach, przestaję działać. Jej rolę przejmuje centrum powiadamiania ratunkowego w Poznaniu. Obornickie dyspozytorki znały nie tylko teren całej gminy ale i ludzi. Niektóre osoby z problemami serca lub schorowanymi dziećmi dzwoniły dość często. Panie wiedziały więc dokładni,e gdzie mają wysłać karetkę i jaka informację przekazać lekarzom. Osoby z astmą dzwoniły na pogotowiem podczas trwającego ataku choroby. W tym stanie nie można mówić. Dyspozytorki rozpoznawała, kim są i gdzie mieszkają. Nie potrzebowały słów, wystarczył gardłowy dźwięk i już wymieniały nazwiska do słuchawki.
Profesjonalistki w swoim fachu nie straciły pracy. Nadal są pracownikami obornickiego szpitala, będą jednak zajmować się innymi zadaniami. Panie zastąpiono młodymi poznaniakami, którzy znają nasz region tylko z nazw na mapach. Województwo tłumaczy zmianę oszczędnościami i szybszą reakcją na wezwanie. Wiele zdarzeń wykazało, że ta druga kwestia jest nieprawdziwa. W kwestii oszczędności sprawa jest jeszcze bardziej kontrowersyjna. Oborniki straciły już jedną karetkę. Teraz straciły fachowych dyspozytorów.