WARSZAWA, OBORNIKI. Główni bohaterowie afery hazardowej szykowali prowokację przeciw "niewygodnemu" dla nich wiceministrowi Jackowi Kapicy z resortu finansów – pisze "Rzeczpospolita". Ten z kolei przyznaje, że podczas prac nad ustawą ministerstwo "było zasypywane kolejnymi uwagami, która miały na celu odsunąć jej wejście w życie". Z informacji, do jakich dotarła "Rzeczpospolita", wynika, że Sobiesiak i Kosek chcieli doprowadzić do dymisji Kapicy, m.in. przypisując mu łatkę "pisiora", a nawet sugerując, że bierze łapówki… Powód? Wiceminister finansów chciał doprowadzić do nałożenia dodatkowych opłat na automaty do gier hazardowych.
W rozmowie z gazetą Zbigniew Chlebowski zaprzeczył, by biznesmeni usiłowali wpływać na sprawy kadrowe. Sam Kapica nie chce się wypowiadać. Zwraca jedynie uwagę, że dopłaty nigdy nie zniknęły z projektu ustaw Kapica podzielił się też z premierem swoimi refleksjami na temat innych osób próbujących wpływać na kształt ustawy. – W trakcie całego procesu legislacyjnego, w trybie konsultacji międzyresortowych, wiele uwag do projektu ustawy zawsze wnosił Minister Gospodarki, w którego imieniu występował sekretarz stanu Adam Szejnfeld. Minister A. Szejnfeld zawsze wnosił o usunięcie z projektu nowych dopłat do gier. Jednocześnie, co raz to kolejne uwagi MG można było uznać za chęć wciągania MF w proces nieustannych konsultacji i uzgodnień w celu przedłużenia procesu legislacyjnego – stwierdził Kapica.
Podczas dyskusji w TVN24 politycy i dziennikarze zwracali uwagę na dziwny trop afery hazardowej, związany z Adamem Szejnfeldem. Przypomnijmy, że Szejnfeld to obornicki poseł PO. Nie udało się nam z nim skontaktować, aby przekazać komentarz do tych opinii.