OBORNIKI. W poprzednim numerze pisaliśmy o płonącym w pobliżu małego dworca mężczyźnie. Gdy zamykaliśmy numer nie było pewności, czy mężczyzna będzie żył. Dziś wiemy, że żyje.
Nieprzytomny, z poparzeniami na 50% ciała, trafił do obornickiego szpitala. Miał ciężkie poparzenia na górnej połowie torsu, plecach, spaloną skórę głowy razem z częścią twarzowa oraz poważnie poparzone ramiona.
Chociaż jego stan wydawał się bardzo ciężki, mężczyzna szczęśliwie trafił na oddział chirurgiczny szpitala powiatowego w Obornikach podczas dyżuru ordynatora. Doktor Robert Brdąkała miał swego czasu praktykę w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach i osobiście zajął się poszkodowanym. Udało mu się wyprowadzić go z szoku termicznego. Następnie mężczyzna został zaopatrzony tak, aby móc odbyć bezpiecznie podróż karetką do innego szpitala. Tam będzie leczony specjalistycznie.
Konieczne będą też kosztowne przeszczepy skóry. Poparzony mężczyzna okazał się być bezdomny, nie miał ubezpieczenia. Wszelkie szczegółowe z nim rozmowy na temat przyczyny zdarzenia, będą możliwe dopiero po częściowym wyzdrowieniu.
Tymczasem prokuratura umorzyła sprawę ewentualnego podpalenia mężczyzny przez inną osobę. Przyznał się on do próby samobójczej, a taką wersję poświadczają znalezione listy pożegnalne do rodziny.