POWIAT OBORNICKI. Powiatowy Urząd Pracy otrzymał 9 milionów złotych na udzielenie bezzwrotnych mikropożyczek w kwocie po 5000 złotych osobom, które z powodu pandemii doświadczyły trudności w prowadzeniu działalności gospodarczej. Pieniądze to może niewielkie, ale istotne. Gdy się skończyły, PUP wystąpił o kolejne 16 milionów, bo chętnych na taką mikropożyczkę jest bardzo wielu.
W zasadzie może z niej skorzystać każdy prowadzący jakąś działalność gospodarczą, bo kogóż stan epidemiologiczny w jakiś sposób nie doświadczył? Działalność musi być jednak zgłoszona przed 1 kwietnia 2020 roku
Mikropożyczki są bezzwrotne, o ile działalności nie zawiesi się przez okres 3 miesięcy. Po tym czasie, w ściśle określonym terminie, pożyczkobiorca musi złożyć wniosek o umorzenie pożyczki.
Jest to czysta formalność, bo taką mikropożyczkę może otrzymać każdy, czyj wniosek trafił do Powiatowego Urzędu Pracy.
Początkowo sprawy mikropożyczek były załatwiane od ręki. Zaraz potem wpłynęło tak wiele wniosków, że składający je stali w długiej kolejce, a urzędnicy PUP pracowali bez przerw także po godzinach i w soboty. Ponadto dla przyspieszenia załatwienia wniosków, dyrektor PUP, Leszek Juraszek zatrudnił dodatkową osobę do pomocy.
Ciężka praca urzędników PUP się opłaciła, bo wielki natłok wniosków został rozładowany, załatwiony i obecnie czas załatwiania sprawy mikropożyczki nie trwa dłużej niż dwa dni.
Urzędnikom Powiatowego Urzędu Pracy należy się za ich wyjątkowy trud głęboki ukłon, a pracy im cały czas przybywa i przybywać będzie.
O ile obecnie jest ponad 850 osób pozostających bez zatrudnienia, to liczba ta niebawem lawinowo wzrośnie, bo kończą się zwolnienia chorobowe, na które udały się tylko w powiecie obornickim tysiące osób. Do tego dochodzą zwolnienia z pracy i to masowe, które zapowiadają już przedsiębiorcy.
Powiatowy Urząd Pracy przyjmuje co prawda od przedsiębiorców wnioski o wsparcie unijne, ale to kropla w morzu potrzeb.
Obornicki PUP uzyskał na realizację owych wniosków z tarczy (od 1 do 4) kwotę około 865 tysięcy złotych. Pieniądze wypłaca bank Gospodarstwa Krajowego, ale pomoc wynikająca z kolejnych tarcz bardzo często nie wystarcza na realne i choćby najpilniejsze potrzeby przedsiębiorców. Ponadto na taką pomoc może liczyć niewiele ponad 30 do 35% przedsiębiorców.
W obornickim zakładzie produkującym meble tapicerowane z przeznaczeniem w dużej części na rynek niemiecki, paromiesięczny zastój z odbiorami kosztował firmę tyle, że pomoc z tarczy nie wystarczyła na utrzymanie pełnego zatrudnienia i koniecznością stało się zwolnienie z pracy 45 wykwalifikowanych osób.
Jest jeszcze duża grupa osób pracujących na umowę zlecenia, która niebawem stanie przez Urzędem Pracy oraz pracownicy sezonowi, zatrudnieni w ogrodnictwie i sadownictwie, którzy jesienią stracą swoje źródło utrzymania i też zostaną bezrobotnymi.
Kłopoty finansowe odczuwają nie tylko poszczególni przedsiębiorcy, ale i ich pracownicy. Wiele, by nie rzec, większość z nich pracuje na niepełnym etacie, z niepełną płacą, a część z nich podpisała właśnie kolejną zgodę na obniżenie wynagrodzenia przez kolejne trzy miesiące.
Na zadane na wstępnie pytanie czy tarcza dzisiaj wystarcza, trzeba odpowiedzieć pytaniem: zależy komu?